huker

joined: 2008-01-02
Points2more
To keep level: 
Points needed: 198
Last game

Wakacyjna, liryczna sfera Hukera

Nie wiem, czy to dzięki  "nagadaniu" Muzom,  czy może to dręcząca chęć zaistnienia,
 choćby w fajansiarskim zestawieniu ciekawych blogowiczów, nawiedziła mnie wena twórcza. Efektem tej niezdrowej przypadłości jest zamieszczony  wiersz-ostrzeżenie, przed zbyt pochopnymi przypadkami chęci zwiększania sobie atracyjności wakacyjnych pobytów.


Wakacyjna przestroga

 

 

W zmoczonym moczem, swoim trenczu,

Siedzę i muszę wierzyć czołu,

Że to, co, co rusz w łeb mnie wali

To barowego blat jest stołu,

Gdy się chcę podnieść by horyzont,

Rozszerzyć, zamglonego wzroku.

Nie dość, że blat w łeb, to i noga

Od stołu, mnie uwiera w kroku.

Jak wstać i wyjść, z tej matni,

Skracając koszmar mej udręki,

Gdy mętnym wzrokiem nie dostrzegam

Punktu oparcia dla swej ręki?

Na rychłą, tracąc już nadzieję,

Drobną  poprawę swego losu,

Zebrałem resztki świadomości,

Gromkiego używając głosu.

I zapytałem: Ludu, com wam uczynił,

Że gdy wszedłem, ktoś z  was obecnych na tej sali,

Bez dania racji i bez zwłoki,

W tył łba  mnie twardym czymś przywalił.

I nie dość tego, choć  czyn ten sam,

 Nie jest tym, czym się człowiek chwali,

 To jeszcze wszyscyście mnie, wspólnie,

Zwyczajnie można rzec, olali?

Po krótkiej chwili konsternacji,

Dobył się z głębi głos ospały:

Bo wszedłeś wsioku, tu do baru,

Mając skarpety i sandały.

 

Huker 

Wyprzedzając, co pewne, niektóre komentarze, pragnę poinformować: wiersz jest wynikiem opartym na czystym działaniu wyobraźni, bez żadnych wątków autobiograficznych. 

Chociaż, jakby poszperać w pamięci to.......... n10.110.gif