Rano jak zwykle ruszyłam w drogę ...
Wśród łąk i pól zbożem porośniętych ...
I spokojnych miejsc z jeziorem w tle ...
Słońce mnie grzało ... przyroda nerwy koiła ...
Kilometry przejechane ... pora wracać ...
Im bliżej miasta większy ruch ... samochody, gwar i szum ...
Różni ludzie ... starzy, młodzi ...
Wszyscy gnają wciąż przed siebie
A ja w ciszy i spokoju ... odpoczywam ...
Światła i stop ... obok mnie ona ...
Piękna blondyna ... bogata, młoda ...
Business women .... nie to co ja ...
Ja to normalność i rzeczywistość ...
I problemy zwykłego dnia ...
I rower ... i plecak ... i coś co mnie jeszcze stale dokądś gna ...