90 minut!
Tyle podobno wystarczy wg Cosmo żeby ktoś się we mnie zakochał. Tak we mnie, bo nie napisali że tekst odnosi się tylko do top-modelek. Warunek konieczny to tylko seksowna sukienka i mojito w dłoni. Zatem wg obszernej instrukcji w 90 minut spotkany ideał się we mnie zakocha. Synchronizuje zegarek, namierzam cel i start. Pierwsze pięć minut poświęcam na przybranie odpowiedniej postawy, proste plecy to ponoć podstawa, no i ta wszędzie wytykana pewność siebie, bez niej już na początku moje szanse
maleją, no ale uznajmy że tym razem udało mi się oszukać swoją nieśmiałość, więc jestem prosta, pewna i skupiona na nim i co dalej? Wystarczy spojrzeć na swoją ofiarę. Zabawa w patrzę-nie patrzę. Buduje napięcie seksualne i to w zaledwie 5 minut. Minuty do 10-tej zarezerwowane są dla pierwszych słów z namierzonym obiektem. Oj tak w słowach jestem niezła, szkoda że tylko tych pisanych. Jak zatem podejść do obcego faceta i zacząć rozmowę jakbyśmy się znali od lat? A tak, zapomniałabym przecież
jestem prosta, pewna siebie i zdesperowana znaczy skupiona, więc rozmowa to pikuś, a na koniec w 9tej minucie muszę zdążyć wydukać z siebie zaproszenie na kawę. Załóżmy że mi się udało, załóżmy że nawet podziałało i się zgodził. Minuty 10 do 30 przeznaczam na wspomnianą wcześniej kawę czyli szybka randka. I co radzi Cosmo? Nie zwracaj uwagi na to co mówisz, anegdoty nie są istotne, liczy się znowu tylko mowa ciała. No tak, czyli nadal mam być prosta, pewna siebie i na dodatek uśmiechać się jak
panie z reklamy blend-a-med. Jasne, dam radę, w końcu to tylko 20 minut. Idźmy dalej, minuty do 60tej to tzw. Chemia. O tak, z chemii zawsze byłam niezła, choć nigdy jej w biedronce nie wykładałam. "Naśladuj ruchy faceta, jak w lustrzane odbicie, a polecą między wami iskry" stwierdza gazeta. Hmmm to chyba nie trudne, więc drapiemy się po "jajkach", bekamy i rozmawiamy o piłce,dam radę, wiem w końcu kto to Cristiano Ronaldo czy David Beckham. W minutach 60-70 wkraczamy na ścieżkę flirtu.
Ekspert mówi: gdy dasz facetowi odczuć, że jest na ciebie, hm, popyt, zapragnie Cię jeszcze bardziej. Zatem szybko (bo w końcu zegarek tyka) na serwetce rysujesz mu wykres krzywej popytu oraz opisujesz algorytm do przejścia w kolejny etap. Bo właśnie faza kulminacyjna zaczyna się po 70 minucie i trwa całe 20 minut. 20 minut eksperci przeznaczyli na intymność. Tu robimy striptiz, ale nie tej seksownej sukienki, która pomaga nam w rozkochaniu celu, tylko obnażamy się ze swoich emocji.
Obserwujemy jego reakcje na nasze wyznania. Po litanii naszych pragnień i obaw teoretycznie target jest w nas już zakochany. I co dalej? Pewnie seks. Czy zatem nie było by szybciej po pierwszych minutach zapytać "do you wanna fuck with me"? Zaoszczędzilibyśmy czas, stres no i plecy by nas tak nie bolały.