Kiedy spełniło się moje marzenie i na stoliku stanął najdroższy mebel w pokoju – magnetofon ZK 140, pobiegłem do znajomego i wróciłem z jego odtwarzaczem i kilkoma szpulami. Skopiowałem wszystko co mi się spodobało nie bacząc na jakość. Dzięki tym zabiegom poznałem Ritchiego będącego wówczas gwiazdą kultowej grupy Deep Purple. Potem już na bieżąco poznawałem jego nagrania z grupą Rainbow. Do dziś wracam do nich z przyjemnością (szczególnie do tych z R. J. Dio). Uważałem go za jednego z najlepszych gitarzystów na świecie bo imponowała mi jego ekspresja i szybkość. Słyszałem też, że jego solówki kończyły się rozbijaniem instrumentu. Po 30 latach występów z zespołami Deep Purple i Rainbow gitarzysta stanął na czele nowej formacji. Gitarę elektryczną zamienił na instrument akustyczny a hard rockowe kompozycje zastąpiły utwory renesansowe bądź stylizowane na muzyce sprzed wieków. Nie wiem dlaczego nastąpił jego rozbrat z hard rockiem. Czy to efekt dojrzewania artysty, czy też wpływ wokalistki Candice Night, która z czasem została jego żoną. Do starego Ritchiego wracam z sentymentem bo przypomina mi młodość, zaś nowe nagrania bardziej mnie relaksują. Widocznie zmieniam się jak Ritchie.
Piosenki Deep Purple w nowej aranżacji
Więcej na http://niechgramuzyka.blogspot.com/